Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i piesze, okrążały go, strzegły z aryergardą i awangardą, z patrolami i wywiadami, całkiem jak w kraju nieprzyjacielskim. Obawiano się buntu.
Wśród ludu rozeszły się pogłoski, że cesarz nie umarł i że grzebią kogoś innego; w Moskwie gotują się wywlec ciało z trumny, wlec po ulicach, a potem spalić.
»Przedsięwziąłem już wszelkie środki ostrożności dla zapewnienia bezpieczeństwa bezcennym prochom — pisał hrabia Orłow Denisow, naczelny mistrz ceremonii, pogrzebowego orszaku. — Śmiem ręczyć, że raczej ostatnia kropla krwi mojej zakrzepnie u podnóża trumny dostojnego zmarłego, zanim gwałt lub przemoc, naruszy zwłoki, do których dostęp znaleść może tylko po zimnym mym trupie«.
Po przybyciu zwłok do Moskwy, zamykano starannie na noc bramy Kremlu i u każdego wejścia stała zbrojna warta. A w Petersburgu jakoby zrobiono podkop pod wszystkiemi ulicami, przez które iść miał pochód, od rogatki aż do Kazańskiego soboru, a w podziemiach soboru, stały cztery beczki z palnym prochem, to samo pod mostem Troickim, gdyż chciano wysadzić w powietrze pochód.
Dziwniejsze jeszcze wiadomości przyniósł Golicynowi felczer, Awdiej Pantalejewicz. Cesarz nie umarł naturalną śmiercią, Meternich go otruł. Twarz w trumnie dziwnie poczerniała, że poznać jej nie było można. A i żywy cesarz Mikołaj twarz ma zmienioną od strachu nie gorzej od nieboszczyka. Lecz to, co opowiadał Bezimienny, było ze wszystkiego najbardziej zdumiewające.
W czasie, gdy zwłoki cesarza przejeżdżały przez Moskwę, był tam pewien dyaczek ze wsi, a kie-