Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dy wrócił do wsi zacięli go chłopi rozpytywać, czy widział ciało cara. »Jakiego — mówi — cara? To nie cara a czorta wiozą.« Wtedy jeden chłop uderzył dyaka w twarz i powtórzył słowa jego popowi, a pop doniósł do władzy i dyaka aresztowano.
A inni znowu mówią, że w trumnie złożony jest ani car, ani dyabeł, a tylko prosty jeden żołnierz, bo kiedy car był w Taganrogu, to byli tacy zbóje co go chcieli zabić, o czem się car dowiedział. Wtedy wyszedł w nocy z pałacu i powiedział do szyldwacha co stał u drzwi:
— Chcesz ty umrzeć za mnie?
— Rad starać się — odpowiedział żołnierz.
I wtedy car wdział na siebie żołnierski szynel i stanął na warcie, a żołnierz ubrał się w mundur cesarski i poszedł do pałacu. Strzelił ktoś do niego z pistoletu i żołnierz zginął a cesarz rzucił karabin i uciekł nie wiadomo gdzie. Do pustelni, mówią, do starców, aby modlić się, by duszę zbawić i uprosić u Boga zmiłowanie nad Rosyą.
— Kto wie, może i prawda — szepnął Golicynowi tajemniczo ojciec Piotr, skoro ten powtórzył mu opowieść Bezimiennego.
— To prawda? — zadziwił się Golicyn.
— A to, że był martwy, a teraz żywy.
— Bóg z wami ojcze Piotrze; przecież to niedorzeczność. Czyżby wszyscy, całe otoczenie cesarskie w Taganrogu, jenerałowie, adjutanci, dworzanie, sama cesarzowa Elżbieta Aleksiejewna, czyżby oni wszyscy brali udział w zmowie, dla oszukania Rosyi.
— No tak, zapewne — zgodził się niechętnie ojciec Piotr, lecz po chwili dodał jeszcze tajemni-