Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Teraz jeszcze nie; potem. Ty najpierw donieś o Trubeckim. No! idź.
Skoro Benkendorf wyszedł, Mikołaj oparł głowę na wysokiej poręczy i próbował zdrzemnąć się, ale było mu niewygodnie. Głowa zsuwała się z gładkiej poręczy, a bał się położyć, aby nie zasnąć na dobre.
Wszedł kamerdyner generał adyutant Adlerberg, niosąc zręcznie z lokajską biegłością tacę z czarną kawą. Mikołaj pił ją całą noc, aby odgonić sen. Przy wejściu kamerdynera, drgnął i ocknął się.
— Raczcie położyć się wasza cesarska mość.
— Nie Fedorycz, nie do snu mi dzisiaj.
— Drugą już noc wasza cesarska mość nie śpi; można się rozchorować.
— Gdy zachoruję to się położę, lecz póki sił starczy trzeba się trzymać.
Napił się kawy, a aby się lepiej jeszcze rozbudzić, zabrał się do pisania listu do brata Konstantego. Nie mógł o nim myślić, bez nienawistnego zgrzytania zębów, lecz w liście swym wypowiadał tkliwe rodzinne uczucia.
Drogi mój, drogi Konstanty — wierz mi i bądź pewien, że jedynem pragnieniem mojem będzie stosować się do woli twojej, idąc w ślady naszego anioła nieboszczyka cesarza. To jedno tylko mam w sercu. Aresztowania idą nieźle, i wkrótce już będę mógł donieść ci wszystkie szczegóły tej nieszczęsnej i haniebnej historyi. Wtedy dopiero przekonasz się, jak ciężkie brzemię włożyłeś na barki swego nieszczęsnego brata i jak bardzo zasługuje na współczucie, twój biedny mały, votre pauvre diable, votre katorżnik du palais d’hiver.
Jenerał Toll wszedł z papierami.