Przejdź do zawartości

Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odmówił zrazu, lecz potem zgodził się, machnąwszy ręką, mówiąc posępnie:
— Rób, jak uważasz.
Książę Michał pojechał więc przed front powstańców.
— Jak się macie chłopcy! — krzyknął wesoło i dźwięcznie, jak na paradzie.
— Zdrowia życzymy Waszej Cesarskiej Wysokości — odpowiedzieli równie wesoło żołnierze.
Krzywonogi Miszka, poczciwy mruk. Le bouru bien faisant, jak go nazywano, srogą miał twarz, ale serce miękkie. Raz pijany żołnierzyna, salutował go na ulicy, nie stając na baczność, lecz książę darował mu ten występek, mówiąc:
— Choć pijany a mądry. Tak samo i teraz gotów był wszystko darować buntownikom, za to, że odpowiedzieli mu tak wesoło.
— Zdrowia życzymy...
— Co wyprawiacie dzieci? Coście tu zmalowali — zaczął dobrotliwie, po domowemu. Wielki książę Konstanty Pawłowicz sam się wyrzekł tronu, sam byłem świadkiem. Wiecie jak kocham brata; w jego też imieniu nakazuję wam złożyć przysięgę według prawa.
— Niema takiego prawa, żeby dwom przysięgać — podniosła się wrzawa wielu głosów.
— Uciszcie się! — zakomenderował wielki książę, lecz nie słuchano go już.
— My nic złego nie robimy i nie będziemy Mikołajowi przysięgać.
— Gdzie Konstanty?
— Chcemy Konstantego.
— Niech sam przyjedzie, wtedy uwierzymy.
— Nie upierajcie się dzieci, bo będzie źle, próbował wmieszać się jeden z jenerałów.