Strona:Cyd.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

SCENA 7.
DON FERNAND, DON ARIAS, DON DIEGO,
DON SANSZO, DON ALONZO, SZIMENA,
ELWIRA, INFANTKA, ELEONORA,
DON RODRYGO.

INFANTKA
(prowadząc Don Rodryga ku Szimenie)

Zwól by ręce księżniczki łezki twe otarły.
Żyw przed tobą, którego sądziłaś: umarły...

DON FERNAND
Żyw i tobie przeznaczon za rygorem prawa.

Od chwili tej dla niego musisz być łaskawa.
Czas, co najcięższe rany, goi i ulecza,
równo rany serdeczne, jak i rany miecza.
Jak chcesz sama, idź zrazu za klasztorne mury,
byś opłakała ojca, łzami wdzięcznej córy.
Ale za czas powrócisz, by dotrzymać wiary
twemu sercu dziewicy.

(do Rodryga)
Dla cię Wojewodo,

szlachetny Cydzie, bojem wsławiony tak młodo,
nowe obmyślam trudy; już naprzód zgaduję,
jak zwycięztw chciwa ręka Maurów chyżo szczuje.
Skoroś ich precz odgonił od naszych wybrzeży,
dziś niech w własnem ich gnieździe miecz twój postrach szerzy.
Powiedziesz zbrojne hufce. Ogniem i żelazem
kraj ich wyniszczysz cały. Przed twoim obrazem,
przed twem imieniem, »Cyda«, pierzchnie wróg struchlały.