Strona:Cyd.djvu/088

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jedyną utraconą, miłość dzisiaj nucę.
Kochałam go, w tem wszyscy wyście mnie poznali.
I to wiecie, jakośmy wzajem się kochali.
I to, jako tę miłość chciałam mieć w ukryciu,
całe jedyne szczęście wydzierając życiu,
gdym je złożyła ojcu i zemście w ofierze,
niewiedząc czego pragnę, niewiedząc w co wierzę.
Don Sanszo za wyrokiem ma mnie wziąść za żonę:
zbyt to surowe prawo, dla mnie zasądzone.
Niechaj raczej w klasztoru zacisze skazana,
niezaznam już małżonka, ni żadnego pana!
Niech do murów klasztornych przyschną te łzy moje.
Aż kiedyś Bóg nas złączy nieszczęsnych oboje.

DON SANSZO
Gdy, po kilku złożeniach, miecz wypadł mi z dłoni;

tak rzekł do mnie Rodrygo, zbawiwszy mnie broni:
wolę nieroztrzygniętą tę walkę zostawić,
niżelibym się z tobą krwawo miał rozprawić.
Walczyłeś dla Szimeny; przez to cię szanuję.
Gdy zaś królewski rozkaz doń mnie powołuje,
idź do niej sam, opowiedz o walki przebiegu.
Twój własny miecz doręczysz jej w moim imieniu,
jako żem cię zwyciężył przy pierwszem złożeniu.
Uczyniłem, jak żądał. Słuchać mnie niechciała.
Mnie obaczywszy z mieczem nieszczęsna myślała,
żem ja Rodryga zabił.