Strona:Conan-Doyle - Przygody brygadjera Gerarda.pdf/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Z tym mógłby niejeden z naszych walczyć o honor! — dorzucił stary. — Sześć miesięcy trenowania, a zobaczyłbyś! Szkoda, że musi powracać do więzienia.
Ta ostatnia uwaga wcale mi się nie podobała; zapiąłem znowu mundur i wstałem z łóżka, mówiąc:
— A teraz prosiłbym panów, abyście mi pozwolili udać się w dalszą drogę.
Trener odparł na to z uśmiechem:
— Nie mogę nic na to poradzić, mosje! Przykro mi to bardzo, iż takiego zucha, jak pan, muszę odesłać zpowrotem, ale interes jest interesem, a tu chodzi o dwadzieścia funtów nagrody. Byli tu już dziś rano po pana, a nie potrwa długo, a ukażą się znowu.
Serce mi prawie zamarło w piersiach.
— To znaczy, iż chcecie mnie zdradzić? — zawołałem. — Dwa razy po dwadzieścia funtów pan dostanie, skoro tylko wyląduję na brzegach Francji. Daję panu na to słowo honoru!
Wstrząsnęli tylko głowami.
Prosiłem, błagałem, mówiłem o gościnności angielskiej, o koleżeństwie dzielnych ludzi — wszystko psu na budę by się nie zdało! Daremnie!
Mógłbym się był tak samo zwracać do tych dwóch drewnianych pałek, które przede mną stały w kącie; na ich twarzach nie było widać ani śladu współczucia.
— Interes jest interesem — powtórzył stary — a zresztą, jakby ten mógł na przyszłą środę stanąć do wyścigu, gdyby się pokazało, że pozwolił umknąć jeńcowi wojennemu? Nie, nie, tego ryzykować nie można!
To było zatem wszystko, co zyskałem po tylu trudach i tak ciężkiej pracy!
Jak biedne, głupie jagnię, które się wyrwało z trzody, miałem być odstawiony zpowrotem. Nie,