Strona:Ciernistym szlakiem.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brze znanej, a zawsze miłej pieśni: „Rosła kalina z liściem szerokim“ — Krasnodębski przesunął ręką po czole, jakby chmurę z niego chciał spędzić i wsłuchał się w słowa piosenki, a bardziej może jeszcze w dziwnie jakoś słodko i mile oddaną jej melodję. Krystyna miała głos piękny, jak srebrny dzwonek, pełen uczucia i siły, mogła nim naprawdę czarować, to też po jednej pieśni zmuszono ją do drugiej i trzeciej, a wszystko w pokoju zamilkło, znieruchomiało, zasłuchane i przejęte.
— Ach, jakiż to dar wielki posiada panna Krystyna, szepnął do gospodarza domu, Krasnodębski.
— Tak, to po matce skarb odziedziczony.
— Czy matka, czy rodzice panienki żyją?
— Oh, nie; Krysia zupełną jest sierotą. Biedactwo, tułało się między obcymi, dopóki nauk nie skończyła; dłużej na to nie pozwoliłem, ja, jej stryj rodzony, i zabrałem do siebie. Wielkiego majątku nie posiadam, ale chleba wystarczy i dla niej.
— Czy jednak nie szkoda taką perłę ukrywać na wsi, gdy przy swych zaletach na szerszej widowni mogłaby zrobić karjerę?
— Tak, mogłaby, ale kosztem cnoty i sumienia. Nie chcę, i ja tego i ona za tem nie wzdycha. Poczciwe gniazdo Bileckich niczem się nie splamiło, jej też lepiej będzie w mierności i zwykłej pracy, aniżeli w świetności i pysze wielkiego świata, gdzie wiara i moralność na szwank narażoną bywa.
— Przyklasnąć można temu postanowieniu, jeżeli tylko pannie Krystynie do szczęścia to wystarczy.
— Jak nie wystarczy, rozśmiał się Bilecki, to wydam ją zamąż, za jakiego hreczkosieja, ona tak lubi gospodarstwo. Tymczasem z tego co umie niech drugim