Strona:Ciernistym szlakiem.pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Prawda to, żeśmy wszyscy z panem się zżyli, iż go za bliskiego sobie uważamy. I dziś jakżebyśmy radzi widzieli was, panie Stefanie, u swego wigilijnego stołu.
Wymówił te słowa ze szczególnym naciskiem i serdecznym wyrazem. Krasnodębski gorąco uścisnął rękę do siebie wyciągniętą.
— Zaszczyt to dla mnie i radość wielka taki dowód przyjaźni i zaufania, ale, niestety, w tym dniu uroczystym matki zostawić nie mogę, zmuszony więc jestem podziękować. Natomiast niech mi wolno będzie zjawić się tu w święta. Pobyt w tym domu, to najbardziej upragniona dla mnie przyjemność, najmilsza duszy i sercu zabawa.
— Prosimy więc, choćby na każdy dzień, prosimy. Niech nas pan jako swych krewnych uważa.
Postanowił korzystać z chwili i, przystępując bliżej, odrzekł z wielkiem wzruszeniem:
— Sąsiedzie szanowny, nie mogę dłużej taić, że pragnę do waszej przyłączyć się rodziny i stać się jej członkiem na życie całe. Jako opiekunowi, zastępującemu ojca pannie Krystynie, wyznaję, że ją kocham, że ją upatrzyłem sobie na towarzyszkę życia i matkę swoich dzieci, że tego zresztą i matka moja szczerze pragnie. Pana więc proszę o jej rękę, proszę o poparcie mej sprawy, gdybym na trudności natrafił.
Bilecki chwycił go w objęcia.
— Nie uwierzysz, panie Stefanie, jaką radością przejmuje mnie twe oświadczenie. Komuż spokojniej mógłbym powierzyć tę, którą jak córkę miłuję, jeśli nie tobie, człowiekowi zacnemu, poważnemu, który daje zupełną rękojmię jej szczęścia i losu pomyślnego. O ile to więc ode mnie i mej żony zależy, najchętniej się zga-