Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/566

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SOFOS...553

(Samuel Zborowski, 1905, passim), uplanowawszy sobie z góry, że „poeta naprzód rozprowadzał swój system w utworach prozaicznych,“ nie daje się przekonać nawet tym różnicom, które sam zauważył (np. co do postaci Homera), z uporem twierdzi, iż „z łatwością znajduje“ w owym planie Rhamezesa „zarodek głównych pomysłów (?!) rozprowadzonych w Wykładzie nauki,“ jako to „sceneryę poematu, aleję sfinksów, alabastrowy sarkofag, obelisk, motyw, że siostra wychodzi za mąż za brata, motyw wyrycia historyi miłości na obelisku, szczegół wreszcie o lat trzech tysiącach“ — i koniecznie czyni dzieci króla Rhamezesa późniejszą przemianą Heliona i Heloisy. Niestety, wszystkie prawie owe „główne pomysły“ są to zaledwie teatralia, mające robić „kolor lokalny.“ Toć nawet motyw wyjścia siostry za mąż za brata nie jest wcale pomysłem Słowackiego, lecz charakterystycznym zwyczajem faraonów. To też takich „pomysłów* nie potrzebował wcale poeta czerpać ze swego planu Rhamezesa, bo mógł je wziąć z pierwszej lepszej historyi cywilizacyi egipskiej. Natomiast pewna, że niektórych pomysłów rzeczywistych nie byłby Słowacki pominął w Eolionie, gdyby dramat był powstał po II części Wykładu nauki. Tak np. zastanawia się p. Hahn nad słowami w Wykładzie nauki (Bieg. 192): „Gotów już, Helois, wiarę twoją oskarżać o oszukaństwo, a ciebie martwej żałować, żeś oszukana,“ — i dochodzi do wniosku, że „nie wiedzieć napewno, w czem (sic) ma polegać owo oszukaństwo“ (str. 13). „Nie o wiele lepiej“ — dodaje potem — „przedstawia się rzecz w Samuelu Zborowskim.“ Owszem, odpowiemy, uważniejsze czytanie obu utworów pozwala wywnioskować w tej kwestyi coś zupełnie pewnego. Syn Rhamezesa żąda od Maga tyfońskiego przysięgi, że wszystko „w tym samym kształcie znowu się postawi,“ gdy po trzech tysiącach lat, z tegoż alabastrowego sarkofagu, w tych samych ciałach, on, król, będzie się budził z siostrą i żoną Atessą. Ta wiara „w zmartwychwstanie ciała“ — jakże zawodną, jakże oszukańczą wydała się poecie, gdy „przy pochodni błysku... do grobu zawitał, i stanął, i coś czytał na smętnym obelisku,“ i ujrzał, że „dawne groby próżne,“ że „sarkofagi straciły... proch — ciało,“ że „nic z nich nie zmartwychwstało... choćby też muszki ciało!“ Wtedy to, podczas owych odwiedzin w Egipcie, musiał powstać ów zawrotnie melancholijny Chór duchów:

O smętny! o kochany!
Srodze ty oszukany!..

Później, pisząc Eoliona, poeta, ujęty niewysłownym łkających tych strof liryzmem, włączył je do dramatu, ale nie dość wyraziście uwydatnił, w dodanej wtedy zapewne strofie 6-ej, nową wiarę w du-