Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/353

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
340CHIMERA

W izbie mimowoli kilka z uczestników zaczyna wtórować:
W żłobie leży,
któż pobieży —
WÓJT.  Hola! hola! tu nie żarty!
W pysk nabierze, kto uparty —
wiecie, twarda moja ręka!
Tu nie żadna jest Stajenka,
wół i osieł tu nie klęka,
chyba żeście wszyscy osły,
co w stajni wyrosły!
Tu nie Zbawca się nam rodzi! —
Kto jest człek tu, a kto złodziej?
Kto z poczciwych, kto z zbrodniarzy?
Gębę spiorę, kto się waży
szydzić — — —
ŚPIEWAK.  Szydzić?.. Chroń ranie Boże!
Chcesz, przysięgę nawet złożę —
Masz dwa palce z dwoma w krzyż!
Dokumenta za mną pisz,
stryczek wieszaj mi na szyi,
jeśli kłamię: po wiliji
co dopiero wszędy, wszędy
wyśpiewują dziś kolędy,
więc, że mamy taką chwilę,
tak i ja też zaśpiewałem —
ORGANISTA.  Powiadam wam sercem całem:
nic w tem złego! Bogu miłe,
że człek biedny o nim baczy — — —
MIECHODMUCH.  Juści! juści! nieinaczej!
Tak zostanie z każdym wiekiem...
ŚPIEWAK.  Chrystus Pan się rodził człekiem
i dla człeka! Nie znał pychy,
był pokorny, mały, cichy,
nie znał, co to pan, co cham:
co dla niego, to i nam!
WÓJT.  On był król!
ŁAWNIK.  Na wielkie się męki rodził!
SZEWC.  Na zbawienie.
POPIOŁEK.  I na ból — —
że już więcej nie wymienię — —