Przejdź do zawartości

Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jeszcze gorącą żądzę odznaczeń wymarzonych. Noc, która w ciemność wtrąciła ich umysł, zapala światło w moim; i chociaż nie jest to rzeczą rzadką, że ta sama przyczyna sprzeczne skutki wywołuje, zawsze mnie to zaciekawia poniekąd i trwoży.
O nocy! o odświeżająca ciemności! ty jesteś dla mnie zwiastunką wewnętrznego święta, tyś jest wybawieniem z trwogi! Wśród samotnych równin, w kamiennych labiryntach stolicy — migotania gwiazd, rozbłyski latarń: oto sztuczne ognie bogini Wolności!
O zmroku, jakże ty jesteś słodki i luby! Błyski różowe, co się przesuwają jeszcze po horyzoncie jak agonia dnia pod naciskiem zwycięskiej nocy, płomienie kandelabrów, które tworzą ciemno-czerwoną plamę na ostatniej gloryi zachodu, ciężkie draperye, które zaciąga niewidzialna ręka z głębokości Wschodu, podobne są do zawiłych uczuć, które walczą w sercu człowieka z uroczystemi godzinami życia.
Rzec by można: jedna z tych dziwnych sukien baletnic, gdzie przeźroczysta i blada gaza pozwala się domyślać przytłumionych świetności jaskrawej spódniczki, jak przez czarną rzeczywistość przebija się rozkoszna przeszłość; a gwiazdy migocące złotem i srebrem, któ-