Przejdź do zawartości

Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się wieszali dobrowolnie na gwoździu; były małe gnomy niezgrabne, chude, których błagalne oczy więcej jeszcze dopominały się jałmużny, niż ich drżące ręce; a wreszcie stare matki ze zwieszonemi niedorodkami u wycieńczonych piersi. I jeszcze wiele tam tego było.
Gruby Szatan klepał się pięścią po swym ogromnym brzuchu, skąd wychodził wtedy długi i rozlegający się dźwięk metalu, kończący się nieokreślonym jękiem licznych głosów ludzkich. I śmiał się, pokazując bezwstydnie zepsute zęby, wspaniałym śmiechem głupowatego, jak niektórzy ludzie z wszystkich krajów po zanadto obfitym obiedzie.
I ten mi rzekł: „Mogę ci dać to, co otrzymuje wszystko, to, co waży wszystko, to, co zastępuje wszystko!“ I poklepał się po swym potwornym brzuchu, którego brzmiące echo było komentarzem jego chełpliwych słów.
Odwróciłem się z niesmakiem i odpowiedziałem: „Nie potrzebuję dla własnej przyjemności nędzy niczyjej; i nie chcę bogactwa osmuconego, jakby tapetami, wszystkiemi nieszczęściami przedstawionymi na twojej skórze“.
Co do Dyablicy, to skłamałbym, jeślibym nie przyznał, że za pierwszem wejrzeniem znalazłem w niej dziwny urok. Aby określić ten