Przejdź do zawartości

Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ma dla nich nic pociągającego. Przeciwnie, czuja oni nieprzeparty pociąg ku wszystkiemu, co słabe, zniszczone, zasmucone, osierocone.
Wprawne oko nie myli się w tem nigdy. W tych rysach surowych lub znękanych, w tych oczach zapadłych i zamglonych, albo świecących ostatnimi błyskami walki, w tych zmarszczkach głębokich i licznych; w chodzie powolnym i urywanym, odczytuje zaraz niezliczone legendy o zdradzonej miłości, o poświęceniu zapoznanem, o wysiłkach nie nagrodzonych, o głodzie i zimnie, znoszonem pokornie i w milczeniu.
Czy zauważyliście kiedy na tych samotnych ławkach biedne wdowy? Czy to w żałobie, czy nie, łatwo je rozpoznać. Zresztą w żałobie ubogiego jest zawsze jakiś niedobór, brak harmonii, który jeszcze więcej serce rozdziera. Musi on skąpić swej boleści. Bogaty nosi ją w wielkim komplecie.
Któraż z wdów jest smutniejsza i więcej zasmucająca: ta, co ciągnie za rękę malca, z którym nie może się podzielić myślami, czy ta, co jest zupełnie sama? Nie wiem...
Zdarzyło mi się raz iść przez parę długich godzin za jedną nieszczęśliwą staruszką tego rodzaju: sztywna, wyprostowana, w małym zni-