Przejdź do zawartości

Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gwałtownie i chwyci za szyję staruszka przechodzącego mimo niego i uściska go z zapałem przed zdziwionym tłumem.
Dlaczego? Gdyż..., gdyż ta fizyognomia była mu nieprzezwyciężenie sympatyczna? Może; ale słuszniejsza przypuścić, że on sam nie wie dlaczego.
Ja sam byłem nieraz ofiarą tych przesileń i tych uniesień, które nam każą wierzyć, że duchy złośliwe w nas wchodzą i zmuszają nas do wykonania mimo wiedzy ich najniedorzeczniejszych zachcianek.
Pewnego ranka obudziłem się zadąsany, smutny, znużony gnuśnością i usposobiony, jak mi się zdawało, do zrobienia czegoś wielkiego; i otworzyłem niestety okno!
(Zważcie proszę, że zmysł do oszukiwania, które u pewnych osób nie jest wynikiem namysłu ani rozumowania, lecz przypadkowego natchnienia, zależy wiele, bodaj ze względu na żywość żądzy, od tego usposobienia, hysterycznego podług lekarzy, satanicznego podług tych, co myślą trochę lepiej od lekarzy, które nas popycha nieodparcie do mnóstwa czynów niebezpiecznych, albo niestosownych).
Pierwszą osobą, którą zobaczyłem na ulicy, był szklarz, którego krzyk przenikliwy i niemiły