Przejdź do zawartości

Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

częła swoje na nowo i mówiła: „Ty jesteś lekarzem, nieprawdaż mój kotku?“
Ta niepojęta zwrotka sprawiła, że skoczyłem na równe nogi. „Nie!“ krzyknąłem wściekły.
— Chirurgiem tedy?
— Nie! Nie! chyba, aby tobie łeb uciąć, ty ś..... p....!
— Czekaj, odparła, pokażę ci coś.
I wyciągnęła ze szafy plikę papierów, która, jak się okazało, była zbiorem portretów sławnych lekarzy tego czasu, litografowanych przez Maurina, jakie można było widzieć rozwieszone przez kilka lat na skwerze Voltaira.
— Patrz! poznajesz go, tego tu?
— Tak, to H... Nazwisko jest u dołu zresztą, ale ja go znam osobiście.
— Wiedziałam dobrze o tem! Widzisz! oto Z..., ten, co mówił w swych wykładach, opowiadając o H...: „Ten potwór, co nosi na twarzy szkaradę swej duszy!“ Wszystko dlatego, że tamten nie podzielał jego zdania w pewnej sprawie! Jakże śmiano się z tego w Szkole, w tym czasie! Przypominasz to sobie?... Masz! oto K..., ten, co doniósł rządowi o powstańcach, których pielęgnował w swoim szpitalu. Był to czas rozruchów. Jak to możliwe, żeby