Przejdź do zawartości

Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lubię namiętnie tajemnicę, ponieważ mani zawsze nadzieję wyjaśnienia jej. Dałem się więc pociągnąć tej towarzyszce, a raczej tej niespodzianej zagadce.
Pomijam opis mieszkania; można go znaleść u kilku starych poetów francuskich dobrze znanych. Tylko szczegół, niezauważony przez Regniera: dwa czy trzy portrety sławnych lekarzy wisiały na ścianie.
Jakże ona mi dogadzała! Ogień na kominku, grzane wino, cygara — a częstując mnie temi wszystkiemi dobremi rzeczami i zapalając także cygaro, to cudaczne stworzenie mówiło do mnie: „Bądź pan jak u siebie, mój przyjacielu, nie krępuj się niczem. To panu przypomni szpital i dobre czasy młodości... Ah! aj! skądże pan ma takie białe włosy? Nie byłeś pan taki niedawno jeszcze temu, gdy byłeś uczniem dra L... Przypominam sobie, że to pan sam asystował mu przy poważnych operacyach. Oto człowiek, co lubi przecinać, krajać, ucinać! To pan trzymał mu narzędzia, nici i gąbki... A jak on to po skończonej operacyi mawiał dumnie, poglądając na zegarek: „Pięć minut, moi panowie!“ O! ja bywam wszędzie! Ja znam dobrze tych panów“.
W parę chwil później, „tykając“ mnie, zali-