Przejdź do zawartości

Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XXXVI.
ŻĄDZA MALOWANIA.

Nieszczęśliwy być może człowiek, ale szczęśliwy artysta, którego żądza pożera!
Spala mnie chęć malowania tej, która zjawiała mi się tak rzadko, a uciekała tak szybko, jak rzecz piękna i nieodżałowana mimo podróżnika pędzącego wśród nocy. Jakże to już dawno, odkąd mi znikła!
Jest ona piękna i więcej niż piękna; ona jest zadziwiająca. Pełno w niej czarności; a wszystko czem natchnie, jest nocą i głębią. Jej oczy to dwie jaskinie, w których migoce niewyraźnie tajemnica; spojrzenie jej oświeca jak błyskawica — jest to wybuch w ciemnościach.
Przyrównałbym ją do czarnego słońca, jeśliby sobie można wyobrazić czarną gwiazdę rozsiewającą światło i szczęście. Ale ona raczej każe myśleć o księżycu, który ją niewątpliwie na-