Przejdź do zawartości

Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXXI.
POWOŁANIA.

W pięknym ogrodzie, gdzie promienie jesiennego słońca zdawały się przeciągać z. lubością pod zielonawem już niebem, gdzie obłoki ze złota płynęły jakby podróżujące lądy, czworo ładnych dzieci, czterech chłopców, znużonych zapewne zabawą, rozmawiało ze sobą.
Jeden mówił: „Wczoraj zaprowadzono mnie do teatru. W wielkich i smutnych pałacach, w których głębi widać niebo i morze, rozmawiają śpiewnym głosem mężczyźni i kobiety, poważni i smutni zarazem, ale o wiele piękniejsi i o wiele ładniej ubrani, niż ci, których się wszędzie widzi. Grożą, błagają, rozpaczają i opierają często rękę na sztylecie tkwiącym za pasem. Ach! to bardzo ładne! Kobiety są znacznie piękniejsze i znacznie wyższe od tych, które przychodzą do nas z wizytą, i chociaż