Przejdź do zawartości

Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rywała w różnych odstępach nasze częste libacye, a przyznać się muszę, że z lekkomyślnością i niedbałością bohatera postawiłem na kartę mą duszę i przegrałem ją w dalszym ciągu gry. Dusza jest rzeczą tak nieuchwytną, tak często niepotrzebną, a czasem znowu tak kłopotliwą, że strata ta nie wzruszyła mnie nawet tyle, co zgubienie karty wizytowej na przechadzce.
Wypaliliśmy sobie zwolna kilka cygar, których moc i nieporównana wonność budziły w duszy tęsknotę za jakimś krajem i szczęściem nieznanem i odurzony wszystkiemi temi delicyami, ośmieliłem się, i w przystępie poufałości, której nie zdawał się brać mi za złe, wykrzyknąłem, chwytając kubek pełny po same brzegi: „Na twoje nieśmiertelne zdrowie, stary Capie!“
Rozmawialiśmy także o wszechświecie, o jego stworzeniu i o jego przyszłem zniszczeniu; o wielkiej myśli wieków, to znaczy, o postępie i stopniowem doskonaleniu się i wogóle o wszystkich rodzajach głupiej zarozumiałości ludzkiej. Jego Książęca Mość była niewyczerpana w lekkich i wykwintnych żartach o tym przedmiocie, a wyrażała się ze słodyczą wymowy i ze spokojnym dowcipem, czego nie zdarzyło mi się spotkać u żadnego ze sławniejszych mówców ludzkości. Tłumaczyła mi niedorzeczność różnych