Strona:Cecylja Niewiadomska-Królowa Jadwiga.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przed panami to tajemnica: nie może być inaczej. Nikt jej tutaj nie broni, sama się bronić musi. Pozwala dać Jagielle przychylną odpowiedź: to tylko zwłoka. Cóż znaczy słowo, gdy ślub złamać wolno? Może wreszcie dotrzyma słowa...
Uciszyło się wszystko. Posłowie litewscy wraz z posłami polskimi już w drodze do Wilna: dużo to zajmie czasu. Tymczasem wiosna, lato, Kraków opustoszał. Ziemianie wyjechali do swoich majątków, niedaleko, w najbliższej okolicy. Tu zostawili służbę, która nad wszystkiem czuwa, — czujne jest duchowieństwo. O Wilhelmie chodzą pogłoski, że u królowej matki dopominał się spełnienia ślubów. Zabronić mu nie mogła, — stanie zapewne w Krakowie.
Wprawdzie Jadwiga dała zezwolenie, by przyjechał Jagiełło, lecz w takim razie obecność Wilhelma bynajmniej nie jest pożądana, może zniweczyć plany. Trzeba czuwać.
W rok prawie po przybyciu do Polski Jadwigi, w początkach sierpnia Wilhelm zjawia się w Krakowie. Jadwiga naturalnie wie już, że się zbliża, oczekuje go z upragnieniem, z palącą ciekawością. Nie widziała go jeszcze młodzieńcem, oboje rozstali się dziećmi. Jak wygląda, jaki jest ten jej małżonek? Co od niego usłyszy?
Na Wawelu nie może Wilhelm stanąć: przecież zamek królewski to nie zajazd. Jeśli ma tu być panem, powinien być wprowadzony uroczyście, a kto go dziś wprowadzi? — Obiecała mu królowa węgierska, że dopełni tej ceremonji książę Władysław Opolski, nawet dzień oznaczyła: 15 sierpnia, w święto Matki Boskiej, do tego więc terminu czekać trzeba. Na razie ofiaruje mu gościnność w domu swoim w Krakowie ów pan Gniewosz z Dalewic, przyjaciel królowej, a rzeczywiście — chciwiec i pochlebca, który spodziewa się sowitych zysków za tę niby przysługę.