Strona:Cecylia Niewiadomska - Bez przewodnika.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potrzebować! Czy wiesz, jak się nazywa takie postępowanie?
— Pewnie niedołęstwo — rzekł Tadek z łagodnym uśmiechem.
Janek zmieszał się trochę odpowiedzią brata, ale spostrzegł się prędko.
— A widzisz — rzekł — sam uznajesz; czy myślisz, że mnie przyjemnie tak ciągle cię strofować i nazywać po imieniu twoje wady? Ale to dla twego dobra, — święty straciłby resztę cierpliwości z twoją biernością. Tak! nie! chcę! nie chcę! krzycz, pchaj się, żądaj; — a ty wiecznie milczysz, myślisz i ze wszystkiem się zgadzasz, — ja tego znieść nie mogę. No, pij.
— Dziękuję.
— Nie chcesz?
— N-ie, już nie chcę.
— To wypiję; na widok tego nektaru sucho mi się w gardle zrobiło. Za twoją — energję.
Tadek się uśmiechnął.
— Przynajmniej na ten tydzień zdobądź-że się na jakąś wolę — prawił dalej Janek, ogryzając udko kurczęcia — pamiętaj, że od naszego sprytu i energji zależy powodzenie całej sprawy. Znasz stryja: nie wrócimy na czas, to sam pojedzie, dnia jednego dłużej nie zaczeka. A choć to niby nic odnaleźć Zośkę w Zakopanem i zabrać ją razem z ciocią, ale nie mamy jej adresu, a te panie wcale nas się nie spodziewają. Mogą być na jakiej wycieczce, może trzeba je będzie gonić, a czas płynie. W Zakopanem znamy już wszystko, a morza nikt z nas nie widział, i pewno nieprędko zdarzy nam