Strona:Catulle Mendes - Nowelle.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mędrzec, który przewertowawszy starożytne rękopisy, potęgą ścisłego wnioskowania doszedł, w której z podziemnych bud ojczyzny Samojedów kryje się zaginiona biblia, ale żadna z istot żyjących — nawet ja sam — nie mogę się pochlubić przeniknięciem tajemnicy, jaka otacza osobę markizy de Poleastro.
— Dobrze — odparł Walentyn — znane jest w każdym razie przynajmniej jej nazwisko i ojczyzna, ponieważ nazywa się z włoska.
— Znanem jest nazwisko! przypuszcza się ojczyznę! — Ludzie, którzy lubią podróżować — co się mnie tyczy, zaniedbałem trochę zanadto tę stronę szkoły światowego życia — opowiadają sobie na ucho, że we Włoszech, gdzie zwiedzała muzea jeszcze w postaci podlotka, w towarzystwie dekorowanego starca, nosiła nazwisko panny de Valclos, — w Anglii, gdzie ją uważano za mężatkę, zwali ją księżną Saratoff, — w Rosyi zaś, po której podróżowała w charakterze wdowy, kazała się anonsować na balach ambasady pod nazwiskiem lady Helmsford. Prawdę mówiąc, ludzie nie są tego całkowicie pewni; zdaje im się, że sobie przypominają, mogą się jednak mylić, bo to już temu tyle lat... Co się tyczy markizy samej, jeżeli ktoś ciekawy a niedostatecznie poinformowany odważy się w jej obecności zrobić aluzyę do tej przeszłości urozmaiconej i mglistej, nie wydaje się tem wcale zażenowaną, och! bynajmniej, i odpo-