Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko). Słyszeliśmy już o tym, że piewien Niemiec przedwojenny przerabia masowo zwykłe drewno na cukier, ale dziś już są nawet o wiele lepsze sposoby — chemia produkuje cukry w retorcie syntetycznie, bez drewna. Z tłuszczami też poszło dość gładko, najoporniejsze są owe „białka“. Puszczono je na dzisiejsze wspaniałe centryfugi, zaczęto studiować uważnie ich dziwaczne skombinowane molekuły metodami nowoczesnymi — badacze uparci są „na tropie“. Brak im właściwie mówiąc jednego jeszcze tylko ogniwa, czy może lepiej jednego szczebelka, by stanąć mocną nogą tam, gdzie należy. Produkują już w pracowniach przeróżne „aminokwasy“ i jeszcze tylko jeden ostatni sekret odgadnąć muszą: jak organizmy roślinne i zwierzęce przerabiają dalej — na proteiny, — te substancje, które chemik buduje dziś w rurkach i przyrządach niegorzej od mamy Natury.
I jeden z profesorów uniwersytetu w Illinois (Ameryka) postanowił zbadać, czy wypadkiem wiedza dotychczasowa nie wystarcza, czy nie możnaby już teraz z laboratoryjnych, „sztucznych“ węglowodanów i węglowodorów przyrządzić czegoś pożywnego? Tworzył najdziksze mieszaniny z siedemnastu gatunków „aminokwasów“ i karmił nimi nieszczęśliwe szczury. Nie szło — chorowały, zdychały. Pewnego dnia dodał aminokwas osiemnasty. Sukces! pieszą sprawozdawcy. Szczury mają się świetnie, przerabiają doskonale ów syntetycz-