Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O poczciwych maniakach czytaliśmy dawniej często w powieściach, nowelach, wypisach szkolnych. Przeważnie — nie leżą na różach. Każdy, nawet najlepszy pomysł dojrzewać musi przez czas dłuższy (przypomnijmy sobie radio, film kolorowy, telewizję), każdy, nawet najlepszy, wynalazek komuś wchodzi w paradę, czyjeś interesy psuje, czyjeś krzyżuje plany, wygląda — w zalążku — pokracznie, dziecinnie. Życiorysy, książki dla młodzieży opowiadają długo i szeroko monotonną, wciąż tę samą właściwie historię tragikomiczną: jednemu twórcy przewrotu w przędzalnictwie żona zrozpaczona połamała wszystkie modele, innemu skradziono patenty. Tego wyśmiano, tamtemu dom spalono, ów umarł w nędzy i zapomnieniu.
Dość smutną anegdotę z trochę innej, ale jednak bardziej zbliżonej dziedziny oglądać można w jednym z mniejszych kin warszawskich. Amerykanie zrobili z tego scenariusz filmowy i puścili na ekrany świata kicz kiepski, choć pouczający: „Generał Sutter“. Był taki Sutter, emigrant, chłop szwajcarski, uciekł do Ameryki, szedł na zachód, porwał innych, poprowadził, przyłączył do Stanów całą olbrzymią prowincję, Kalifornię, „ziemię obiecaną“, osiedlił na niej ludzi. Kiedy się okazało, że ta kraina cudowna, przebogata, płynie nie tylko mlekiem i miodem, ale jeszcze i złotem — wdzięczni towarzysze-osadnicy cisnęli „generała“ na pastwę losu, połamali mu groble, mosty, ponisz-