Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krywca planety Pluto? 4) twórca psychoanalizy? 5) laureat pokojowej nagrody Nobla?
Właściwie — bardzo poważni ludzie grają dziś w takie numerki. I gdyby wybitnym uczonym, głośnym laureatom Nobla, podrzucić nagle pytanie: promienie kosmiczne to 1) fale ultrakrótkie? 2) potok lekkich elektronów? 3) deszcz cięższych protonów?, pisaliby, stękając i pocąc się, różne cyferki w odnośnych rubrykach tabeli. Sprawa — po tylu wnikliwych badaniach, mądrych kalkulacjach, sporach, wyliczeniach — wciąż jeszcze jest zagadkowa, trudna. Millikan twierdzi, że to nowy gatunek światła leci do nas mocnymi falami z bezkresów, Compton mówi o naładowanych odłamkach materii. Dla jednych wszechświat „krzyczy elektrycznie“, dla innych strzela i pryska szrapnelami atomowymi. Wyprawa amerykańska do stratosfery (balon „Explorer“) przywiozła z wyżyn kliszę, na tej kliszy — po wywołaniu — znaleziono bardzo ciekawą kreskę. Wyraźny „ślad cząsteczki alfa, obdarzonej nieprawdopodobną, niesłychaną energią, opętanej furią stu milionów woltów“ opowiadają fachowcy. Niektórzy odróżniają już promienie kosmiczne A, B i C, mówią o jeszcze większych furiach protonów i większych napięciach elektrycznych.
Mamy tu najwidoczniej przed sobą zwykły rozwój zagadnienia naukowego — każda kwestia w rękach badaczy rozpada się po pewnym czasie na A, na B, na C..., każdy twardy orzech