Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na wymarciu, nie opłacała się napastnikowi, doprowadzała do długich walk pozycyjnych, do „linji Hindenburga“, do nieuniknionej ruiny, do jawnego bankructwa zwycięzców i zwyciężonych. Aeroplan dodał raptem odwagi złym duchom, znów wierzą w szybką rozgrywkę, w decydujące naloty eskadr bombowych. Samolot obudził Dżengis-Chanów... Katastrofa „wisi w powietrzu“.
Gdyby to ode mnie zależało — pokazałbym maturzystom na ekranie przede wszystkim prawdziwego badacza. Właśnie teraz pisma amerykańskie podają krótki wstrząsający scenariusz w suchej kronice naukowej. Dwaj znani „rozbijacze atomu“ — fizycy Ladenburg i Van Voorhis z uniwersytetu w Princeton — byli na tropie nowego odkrycia. Praca pochłaniała ich już tak bardzo, że wracali nawet wieczorem do laboratorium, gdzie w niedużej tubce metalowej tkwiła ich straszliwa artyleria, 200 miligramów radu, którymi działali na beryl i produkowali neutrony. I właśnie pewnego wieczora jeden z uczonych otwierał tubkę nad płomieniem — lekki wybuch — sole radu sypnęły się na twarze, na usta, poleciały w nozdrza pracujących fizyków. Obaj dzielni badacze wiedzą, co to znaczy. Zdarli z siebie natychmiast ubrania, zaczęli przyrządami, detektorami, które akustycznie, stukaniem na promieniowania radu odpowiadają, szukać drobin najmniejszych... „Nie możemy przewidzieć, co grozi prof. Laden-