Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Statki będą tak szybkie, że wyminą i przegonią najgorsze burze, uciekną w porę przed złowrogim „niżem“ barometrycznym. W niektórych pismach technicznych oglądać już można zgrabne linie aerodynamiczne „ślizgaczy“ morskich. „Normandie“ wygląda przy nich mniej więcej jak taksówka przy najnowszym aucie otokowym, model 1937.
Może doprawdy nadszedł czas i szykuje się wielki przewrót, może trzeba będzie skrzyknąć ludzi do warsztatów i stoczni i zbudować na nowo całą marynarkę handlową? Osiemdziesiąt milionów ton... starczyłoby pracy na lata.
A nie takie zmiany już przeżyliśmy. I wbrew temu, co ludzie mówią świat zmienia powoli nawet oblicze moralne. Jeden z felietonistów paryskich wypisał sobie przy jakiejś okazji ze starych kronik (wiek XV) pewien „cennik, zatwierdzony urzędowo“. Jeszcze w owym cinquecento radosnym kat pobierał „za wygotowanie złoczyńcy w oleju franków 48, za obdarcie ze skóry żywcem — franków 50, za poćwiartowanie — 27, za piętnowanie żelazem rozpalonym — 10, za obcięcie uszu, języka itd. po 10 franków od sztuki“.
Jeżeli nawet wymiar sprawiedliwości — najgroźniejszy! — z biegiem czasu trochę złagodniał, to musi być chyba jakiś postęp niewielki i w innych „wymiarach“.