Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ton, Goodyear... Życie każdego z nich jest romantyczną powiastką dla młodzieży, obfituje w przygody karkołomne, tragikomiczne i szkoda doprawdy, że nikt z licznych dziś biografów literackich nie zajął się np. Goodyearem i jego „wulkanizowanym kauczukiem“. Dawniej guma rozpływała się od ciepła, ściekała po prostu z płaszcza „nieprzemakalnego“ pod piecem w pokoju i wysoce dramatyczne perypetie zawziętego wynalazcy z własną żoną, rodziną, okazowym parasolem i sławetnym Mac Intoshem pochodzą z jakiejś fantastycznej bajki o „kaloszach szczęścia“, chociaż tu chodziło właściwie o uczciwe, rzeczywiste, nieprzemakalne kalosze i podeszwy do butów, o pneumatyki, nie o dętologię.
Trudno w to uwierzyć, a jednak na polach groźnej matematyki, która we wszystkich ludziach czulszego serca budziła strach i przerażenie już w latach szkolnych, można czasem uszczknąć ciekawy temat literacki. W Anglii zdobywa teraz sukces, większe koło czytelników, uznanie Wellsa, dziennikarzy, Russella, ekonomistów i zwykłych śmiertelników spora książka, upstrzona znakami algebraicznymi, wykresami, trójkątami sferycznymi. Autor dzieła, prof. Lancelot Hogben, usprawiedliwia się w przedmowie, że nie miał żadnych złych zamiarów, chorował czas dłuższy — i dla własnej rozrywki — pisał, rozmyślał nad dawnymi zagadnieniami, przypominał sobie na łóżku szpitalnym to, co widział ongiś na tablicy w klasie. Przyjaciele ode-