Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziejach fizyki indywiduum — cząsteczki“ — piszą pod reprodukcją historycznego zdjęcia sprawozdawcy. Teraz takich portretów mamy na kopy, produkujemy „pozitrony“ w ilościach prawie dowolnych, w niektórych doświadczeniach naliczono ich bodaj ze 30 tysięcy na sekundę.
Ale niedoszły skoczek ze stadionu, Anderson, był jednak pierwszym odkrywcą, odnalazł nową, zasadniczą cegiełkę materii, zaczął może nowy rozdział w historii odwiecznej nauki, doszedł po nitce do najważniejszego kłębka. Wskazał drogę. Dziś ma nagrodę Nobla, stanął od razu obok mistrzów największych — ten skok doskonale się udał młodemu zawodnikowi. Na dobrą sprawę fotografię „samotnej cząstki“ i wesołego, sympatycznego młodzieńca z „kamerą“ powinny podać pisma sportowe. Żaden z ich lekkich atletów o żadnej tyczce nie wzniósł się tak wysoko — z miejsca i bez rozbiegu.
Trochę to zabawne, że w tej opoce pomylonej trzeba szukać dobrej, prostej, wzruszającej bajki aż w zeszytach suchych tygodników specjalnych, ale są podobno dawniejsze „precedensy“. Amerykański urząd patentowy obchodzi tego roku uroczyście jubileusz, zgromadził w Waszyngtonie pomysłowych Zworykinów, Coolidge’ów, Wrightów i próbował w głosowaniu tajnym ustalić, kto z wielkich wynalazców ma zasługi największe, jakie nazwiska powinny być umieszczone przede wszystkim na złotej liście. Wybrano mężów dwunastu: Bell, Edison, Ful-