Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzę skierowaliśmy na wyniszczenie, wytracenie ludzkości“. Ja wiem o tym najlepiej, bo sam jestem jednym z tych najętych skrytobójców — mówił dziennikarzom w Londynie ów wynalazca, posiadacz trzystu poważnych i doniosłych patentów.
„Trybunał“ powinien — jak słusznie piszą w Nowym Jorku — powołać na członka honorowego, czy na prezesa, wielkiego H. G. Wellsa — świetny pisarz i prorok skończył w tych dniach lat siedemdziesiąt, ale w dziele najnowszym („The Anatomy of Frustration“) wraca znów do ideałów młodzieńczych, rozmyśla nad „kwintesencją życia“, nad metodą naukową uporządkowania świata.
Projekt dziennikarzy amerykańskich wywołał żywszą dyskusję na pamiętnym kongresie — zabierali głos w tej kwestii Bronisław Malinowski (głośny antropolog). Hu Shih (filozof chiński), Etienne Gilson z Paryża. Prof Dewey był również zdania, że naukowcy muszą wreszcie wyjrzeć z „kokonów swoich specjalności“ na świat szerszy, nie powinni patrzeć bezradnie na to, jak najwspanialsze narzędzia, wymyślone przez ludzi genialnych, wpadają w ręce krewkich dyktatorów, jak ujarzmionymi potęgami natury kieruje zła wola, ignorancja, bezmyślność.
Mniej więcej to samo mówili Anglicy na ostatnim zjeździe w Blackpool, ale jak właści-