Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dowiedzieć się można, jak wnikliwy, uważny lekarz, neurolog, trafił nichcący na nitkę i jak przez lat kilkadziesiąt uporczywie szukał kłębka. Zaczął od maszyn i aparatów „zdezelowanych“, od układów nerwowych chorych, od histeryczek i powoli (wszyscy jesteśmy trochę narwani) wypracował sprytne i ogólniejsze metody badania, znalazł takie okienko, przez które widać chwilami wielkie „mare tenebrarum“ procesów psychicznych. Psychoanaliza ma wciąż jeszcze wszystkie przykre cechy charakterystyczne nauk bardzo młodych, oszałamia ilością słów łacińskich, nazw, teoryj, objaśnień, zastrzeżeń, ale... ogarnia już pewne horyzonty. Freud zajmuje się „dowcipem“ i „majaczeniem sennym“, religią pierwotną i twórczością poetycką, domyśla się, co znaczy „totem i tabu“ i kto pisał dramaty Szekspira. Wie skąd się w nas bierze „Unbehagen in der Kultur“ — niewiele to może, ale dobre i to. Po tylu wiekach czczej paplaniny, trafiliśmy wreszcie na drogę naukową, eksperymentalną, człowiek próbuje zdobyć mądrość najwyższą, zrozumieć — z grubsza — samego siebie.
Badacze amerykańscy doszli już nawet do ważnego wniosku: nauki „duszoznawcze“ tak się już wzmocniły na siłach, że mogą wyjść poza grube mury klinik i laboratoriów, podjąć walkę z szaleństwem tłumów, z dzisiejszymi bzikami gromady ludzkiej. Ostatecznie, tak na dobrą sprawę, depresja ekonomiczna, kryzys