Przejdź do zawartości

Strona:Bruno Winawer - Lepsze czasy.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lewjatan — „Z. R. III. Los Angeles“ — zaniósłby go w ciągu siedemdziesięciu godzin lotem huraganu z nad jeziora Bodeńskiego do Nowego Jorku. Miałby na pokładzie kuchnię elektryczną i mógłby rozmawiać radjotelefonicznie z domem i gwarzyć z ciotką Euzebją o pogodzie i zdarzeniach politycznych.
W podłych, tępych, nieciekawych czasach naszych wymyślono rotor Flettnera — prostą maszynkę, dwa wirujące, lekkie cylindry blaszane — rotor, który właśnie wytwarza w powietrzu te same zgęszczenia i rozrzedzenia, co i buńczuczna płachta żaglowa. Zamiast całych brygad spoconych, spracowanych ludzi, zamiast owych odwiecznych „hisuj! zwijaj! topżagiel! rudel! takiel!“ jeden człowiek naciśnięciem guzika wprawia w ruch obrotowy dwie wypukłe blachy i zmusza najbardziej rozpętany huragan, aby go pchał łagodnie w dowolnym kierunku...
Ale to wszystko pana Omtadralskiego nie przekona. Siądzie pod drzewkiem wigilijnem i będzie wzdychał: dawniej! dawniej!! dawniej!!!
Natomiast w Piśmie, mili parafjanie moi, wybito mocnemi głoskami, dawno, to zdanie wiekopomne:
Nie mów: co za przyczyna iest, że pierwsze czasy lepsze były niźli teraz są? bo głupie iest takowe pytanie“.

Ekklez. Roz. 7 11.