Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I dlatego pan sobie przywłaszcza cudzy pasport?
— Skoro nie miałem własnego... Prawo jest ogromnie skomplikowane. Pan mi ma za złe te akcje, a kiedy postanowiłem od nich uciec — robi mi pan znów wyrzuty, że przejechałem granicę. Przecież nie mogłem, jak para wodna, ulecieć w powietrze i skondensować się następnie w innym punkcie globu.
— Dobrze. Czy pan wie, o co pan jest oskarżony?
— Nie wiem.
Hofrat Jakob zmrużył pogardliwie oczy, sięgnął po gruby zielony skoroszyt i jął czytać, mlaskając językiem, długi elaborat pisany stylem urzędowym.
Wypracowanie roiło się od wyrazów technicznych: ażjotaż, manko, wpłaty, ceduła, kurscetel, pokrycie, siedziba zarządu, fikcja, komisja rewizyjna, notowania, popyt, krach, arbitraż, strohmann, run, schiebung, likwidacja, objekt handlowy.
Osobnik w habicie zrozumiał tylko tyle, ża pakiet akcyj, który dał na piwo portjerowi w „Bristolu“, znalazł się nagle w rękach wdowy Petzold, właściciela baru, Jostiego, pokątnego doradcy, niejakiego Szwamdrybera i żyjącej z własnych funduszów, Aurelji Pociemko — de Nora.
Te osoby były pokrzywdzone na honorze tudzież majątku i zgłosiły jednocześnie akcję cywilną i karną. Oskarżony może odpowiadać z wolno-