Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

liku „Bristol“, boy hotelowy otrzymał 75 tysięcy dolarów. Założył sobie własną restaurację.
— Dobrze. Przyślesz mi niedużo, kilka takich akcyj do Wiednia — hotel „Hammerand“. Dalej! Czy ja mogę otrzymać jakiś glejt, jakiś list żelazny, jakiś dokument taki, żeby mi wolno było jechać, kędy zechcę, pójść, gdzie nogi poniosą, żeby mi wolno było, jak średniowiecznym włóczęgom, wałęsać się po drogach publicznych? maszerować, nie rozbijając — w zamyśleniu — łba o słupy graniczne?
— Nie żyjemy, niestety, w średniowieczu, dyrektorze. Pan musi mieć legalny pasport... Może pan jeździć jako Nberto di Capodistria, jako Dr. H. I. Przybram, przemysłowiec, urodzony w Samborze... Wreszcie jako Hubert Przybram, obywatel honorowy miasta Chrzanowa...
— Na nic! Na nic! — jęczał mistrz.
— Hm... Możemy panu ostatecznie wyrobić pasport fałszywy. W naszym warsztacie triesteńskim jest pewien szofer, łudząco do pana podobny. Pospiszil...
— Wyrobi mi pan cztery różne pasporty. Na nazwisko Pospiszila, Odstrczila, Harun al Raszyda i Oesztergoem-istenem-gödölö. Cel podróży: — gwiazdozbiór Kassjopeja.
— Dobrze.
— Zaraz, zaraz! Chwileczka! A gdybym się chciał ożenić?
— To jeszcze bardziej komplikuje sprawę. No-