Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdzie profesor zazwyczaj staje w Wiedniu? — pytała właśnie Tyna, różując wargi. — Ritz? Imperial? Zna profesor Wiedeń? Naturalnie.
— Wiedeń znam oczywiście, jak zły szeląg. Studjowałem tam przed laty, ale mieszkaliśmy wtedy skromnie na poddaszu z Rockefellerem młodszym, na którego wołałem Jackie i z Amanullahem, dzisiejszym władcą Afganistanu. Grywałem z nimi w szachy, w klipę i warcaby. Gdyby jeszcze teraz byli w Wiedniu, niech ich państwo pozdrowią serdecznie. Ja, niestety, jadę w innym kierunku. Obowiązek!... reprezentuję prasę na zjeździe w Pradze i na konferencji Małej Entente’y.
— Pan redaktor jest doktorem? — pan doktór jest redaktorem? — jąkał oszołomiony Benek.
— Tak. Jadę z ramienia „Codziennej“. Nie miałem wielkiej ochoty, ale prezydent Masaryk i Benesz nalegali bardzo... Minister Martinkowicz chce się ze mną zobaczyć. Żałuję! Cóż robić — obowiązek dziennikarski. Muszę pisać korespondencje...
Blondyna, której „siódme mocarstwo“ imponowało więcej, niż Rockefeller i chan afgański, wyrzekła tylko jedno urocze, pełne podziwu: Ach! ale zato obdarzyła docenta uśmiechem tak rozkosznym.
— Wysiądę w Częstochowie — myślał Mec — i ku-