Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
  
się kocha w człowieku inteligentnym, a ja jestem pospolity jołop, docna wyjałowione truchło 
 Razem D.Z.—
7. 
Panu z żółtą teczką (Fogelnest? Merydjański? Obdziergalski? Nienasytek?) zwrócić za paszport 
 Złp. 50.—
  
(Nie mogę brać pieniędzy od idjotów. To wyzysk.)

Figlarne potoki wiosennego światła słonecznego zalewały dworzec Główny i każdy spocony tragarz paradował w świetlistej, promiennej aureoli, każdy metalowy guzik rzucał iskry i ognie, jak diament w koronie. Najweselej jednak wyglądał pociąg pośpieszny na torze VII. Białe szyldy przyczepione do ciemnych wagonów mówiły o krajach dalekich, o miastach gwarnych, napisy brzmiały jak fanfara, jak wiersz śmiałego poety nowoczesnego: Plzno, Karlovy Vary, Marianske Lazne... Albo znowu: Piotrowice—Wien Stb.—Udine—Venezia.—
Pasażerowie, podnieceni rytmem tej poezji, kręcili się po peronie w nastroju radosnym, kupowali gazety, pomarańcze i znać było, że właściwie chcą świat, cały kosmos przycisnąć do łona i dać mu za to czterdzieści groszy na piwo. Niech tam!