Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lat ludzie obojętnieją, giną za jakimś tęgim murem, znikają za palisadami i wałami obronnej twierdzy. Niektórzy z kolegów mieli już rodziny, dzieci, wybitne stanowiska. Co ich łączyło z pospolitym belfrem w wyszarzanem ubraniu?
Największa katastrofa zdarzyła się w piątek, w dzień bardzo słoneczny, styczniowy. „Szaleniec“ powitał swego metra wyjątkowo uprzejmie, wysłuchał uważnie wykładu o ruchu falowym, w niektórych miejscach mówił „patrzcie państwo“, w innych z francuska „Tiens“! Nie pukał swoim zwyczajem palcem w stół, nie przerywał, nie pytał jak wygląda niebyt i kto czuwa nad granicą wszechświata, pilnując, żeby się nie przesunęła.
Po lekcji wręczył Mecowi kopertę, uśmiechał się i rzekł:
— Dziękuję panu profesorowi za tych kilkadziesiąt miłych godzin. Niestety. Postanowiłem sprzedać mieszkanie. Wyjeżdżam i poświęcam się karjerze dyplomatycznej. Może się jeszcze kiedyś spotkamy w życiu. Wszystkiego najlepszego.
Mec zmieszał się, wymamrotał kilka słów niezrozumiałych, włożył kopertę do kieszeni, wyjął z innej kieszeni artykuł, przeznaczony do gazety, rzucił kilka uwag o sytuacji politycznej i o wpływie fizyki na dzieje narodów, na dyplomację. Ukłonił się i wyszedł.