Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

seansach takie głupstwa wygadują. Gdyby ich doprawdy zebrać razem, utworzyliby najnudniejsze towarzystwo w świecie.
Tu znów się oburzył doktór Pech i przytoczył pewien przykład ze swojej praktyki lekarskiej. Mówił rzeczy słuszne i ubierał je w zdania bardzo długie.
Ale pokojówka z dziwacznym fontaziem we włosach stanęła we drzwiach i przerwała dyskusję dźwięcznem: — proszę do stołu!
Przy stole posadzono gościa z Warszawy na miejscu honorowem. Za sprawą pięknej pani Senty trafiał nieomylnie na właściwy nóż i odpowiedni widelec, śniady „mułła“ uśmiechał się życzliwie, dolewał mu wina. Całe towarzystwo traktowało go jak solenizanta, albo jubilata. Mała smukła Lina wpatrywała się w belfra, jak w cudowny obraz, ilekroć miał zamiar przemówić.
Mec pod wpływem tych spojrzeń magicznych trafiał nawet na właściwe słowa. Mówił gładko, nie zacinając się, o swoich skromnych przeżyciach wojennych, o belferce, o spirytyzmie, o jasnowidzeniu.
— Tak — rzekła panna Impekoven. — Prawda! Prawie wszystkie medja są rodem z Warszawy.
— Był to doniedawna — rzekł Mec — jedyny nasz artykuł eksportowy. Maszyny rolnicze, kołnierzyki, fuzje,