Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.
BERLIN.

Pewien otyły, zasapany, ale zwinny i nerwowy jegomość wiózł blaszaną puszkę z opłatkami marjenbadzkiemi i ciągle się martwił, że mu to na granicy zabiorą. Kładł owe opłatki oficjalnie i ostentacyjnie na ławce, później ukrywał je podstępnie w skórzanem pudle od kapelusza, pod chustkami od nosa, i znów wyjmował i umieszczał otwarcie na półce.

— Jak pan myśli? — pytał Meca. — Skonfiskują? Lekarz mi to przepisał. Puszczą? Zabiorą?
Niem wiem — mówił profesor. — To pierwsza moja dłuższa podróż od lat dwunastu. Patrzę na Europę, jak cielę na nowe wrota. Dziwi mnie każdy napis w wagonie restauracyjnym. Taka skrzynka naprzykład: „Wszelkie zażalenia i reklamacje składać należy do tej puszki.“ Ha! Mój Boże, dziesięć miljonów ludzi wyginęło i nikt nie składał zażalenia do skrzynki. Nareszcie — znów się możemy skarżyć na zbyt małe porcje