Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiemi, kosztownemi płytami grobowca Lingslayów, żył wzmożonem, niewykorzenionem życiem; na każdym kilometrze kwadratowym świata, gdzie tylko skupi się kilkuset obdartych, prześladowanych ludzi, złączonych wspólną wolą nowego ładu — wytryskał na nowo żywą, życiodajną iskrą.
I stryj po raz pierwszy odczuł cały ciężar i ubóstwo swej nieludzkiej samotności i zrozumiał, dlaczego nie chciał jej od niego przejąć, wraz z jego trzydziestoma fabrykami, lekkomyślny, zwarjowany bratanek.
— Wszystko pozostanie tu tak samo, tylko mnie nie będzie... — próbował wyobrazić sobie mister Dawid Lingslay. — I lustro, i komoda, i łóżko, wszystko tak samo. Przejdzie zaraza. Wydezynfekują i po wszystkiem. Na łóżku będą spali inni ludzie, mężczyźni z kobietami, kto wie, może nawet znajomi. Wszyscy będą odbijać się w lustrze. A po mnie nie zostanie nic. Paradne! A może po śmierci jednak coś z człowieka zostaje? Trzebaby choć zapamiętać dobrze, jak wyglądałem.
Mister Dawid Lingslay zaświecił jasno żyrandol i spojrzał w lustro. Ale spojrzawszy, przestraszył się. Z lustra patrzył na niego czterdziestoletni pan o rozczochranych, szpakowatych włosach, w rozpiętym na gołych piersiach szlafroku, ze sterczącymi, dotykającymi brody kolanami i z latającą szczęką.
— To nie jestem ja, to przecież nie jestem ja! — wybełkotał zdrętwiały mister Dawid, nie mogąc doszukać się swych nieskazitelnych rysów w bladej, sflaczałej twarzy czterdziestoletniego pana.
— Nic nie zostanie, nic! — ryczał z lustra czterdziestoletni pan. — Przyjdą, wyniosą, wrzucą do jamy! Nic, nawet w lustrze! Jutro będzie się już w niem odbijał kto inny, a nie ja! Nie ja? Co to znaczy: „nie ja?“ Nieprawda! Wcisnę się! Przylgnę! Zastanę w lustrze! Patrzeć! Widzieć, co robią tu inni! Tu, w tym samym pokoju! O-ho-ho! Niech spróbują odskrobać mnie od szkła! O-ho-ho!