Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bonie. Mały Japończyk, schludny i staranny w swej tualecie, bez jednego puszka na ubraniu, przypominał mu zawsze odkurzony skrupulatnie bibelocik.
Japończyk zdawał się na niego tu specjalnie czekać. P’an Tsiang-kueja uderzyła jego zacięta bladość i determinacja, z jaką zastąpił mu drogę.
— Co się stało? Czy macie mi coś do powiedzenia?
— Ośmielam się mieć do was wielką prośbę, ogromną prośbę... — powiedział półgłosem Japończyk wąskiemi, jakoś dziwnie nie w takt słów podskakującemi wargami, i wargi te nagle zatrzepotały, spadły, przylgnęły do kościstej, zgrubiałej ręki P’an Tsiang-kueja.
P’an Tsiang-kuei zaskoczony wyrwał rękę.
— Oszaleliście? O co wam chodzi?
— Ośmielam się mieć do was wielką prośbę, ogromną prośbę... — powtórzył asystent, szybko żując słowa i odcinając każde białemi, wystającemi zębami. — Jestem tutaj zamknięty w zupełnej izolacji. Nie wolno mi stykać się z nikim. Dziś zatelefonowano mi z miasta... Żona moja zasłabła. Boleści. Może wcale nie dżuma. Nawet na pewno nie dżuma. Musiała zjeść coś nieświeżego. Sąsiedzi donieśli. Zabrano ją do baraku. Dziś wieczór, o ósmej, będzie rozstrzelana. Rozumiecie? Dziś wieczór... Żeby choć poczekać do jutra. Próbujemy nową szczepionkę. Jutro będą rezultaty. Wszystko zdaje się wskazywać na rezultat pomyślny. Jutro dżuma może się okazać uleczalną. Rozumiecie? Nie można jej przecież w tych warunkach dzisiaj zabijać. A zresztą może to wcale nie dżuma. Pierwsze objawy bywają mylne. Może zwyczajna niedyspozycja żołądkowa. Trzebaby przeczekać, zbadać. Odizolować przynajmniej na kilka dni. Przecież, odizolowana, nie będzie przedstawiała dla nikogo żadnego niebezpieczeństwa. Trzeba tylko zawiesić wykonanie egzekucji. Wasze polecenie telefoniczne... Rozumiecie, towarzyszu... Nazywa się...