Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pasik prowjantów. Musimy, naturalnie, być przygotowani z ich strony na zajadły opór. Milicja angielska jest uzbrojona od stóp do głów i, żeby dostać się na ich terytorjum, sforsować będziemy musieli dwa rzędy barykad i wyrznąć ładnych parę tysięcy dżentelmenów. Innej rady jednakowoż nie widzę. Ludność pójdzie chętnie, jak tylko się dowie, że chodzi o wyrzucenie z Paryża Anglików. Wiadomo, że to nie rozwiązanie kwestji, ale przynajmniej odroczenie jej na jakiś czas, dopóki starczy zapasów amerykańskich. Jeżeli ktoś z towarzyszy widzi lepsze wyjście, — proszę. To wszystko, towarzysze, co chciałem powiedzieć. Skończyłem.
— Spokój! Proszę o spokój! Głos ma towarzysz Laval.
— Ja, towarzysze, ze zdaniem towarzysza-przedmówcy w żaden sposób zgodzić się nie mogę. Pewnie, wyrznąć parę tysięcy angielskich kapitalistów i oczyścić śródmieście Paryża — to rzecz pożyteczna, niema co gadać. Ale teraz na to jeszcze nie pora. Zresztą wyręczy nas w tem czyściej i dokładniej dżuma. O parę dni ubijać się nie warto. A przedewszystkiem dlatego, że nie wierzę, towarzysze, w te składy żywności, które spodziewa się znaleźć na terytorjum koncesji towarzysz Lerbier. Bo i skądżeby je Anglicy wzięli? Co innego pieniądze. Pieniędzy znaleźlibyśmy z pewnością kupę. Ale co nam, towarzysze, teraz po pieniądzach? Chleba za nie nie kupi. Nie warto poto, towarzysze, przelewać naszej krwi proletarjackiej. A prowjanty, jeżeli jakieś tam nawet były, zeżarli już dawno sami. Nie pożywimy się tem. I oczyszczać Paryż, towarzysze, jeszcze za wcześnie. Póki się sam z dżumy nie oczyści, niewielką będziemy mieli z niego pociechę. Nie, towarzysze, szukać żywności w Paryżu na djabła się zdało. Wygubimy tylko na barykadach połowę proletarjatu, a i tak zostaje go z każdym dniem coraz mniej. Czemże, towarzysze, jakiemi siłami opanujemy Paryż, jak wygaśnie w nim zaraza? Trzeba strzec, towarzysze, pilnować, jak oka w głowie, każdej kropli krwi proletarjackiej, a nie pomagać jeszcze dżumie w jej robocie.