Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
III.

W cienistych głębiach oceanu, gdzie nie dosięgają już prądy, wiry i odpluski fal, w nieruchomej, zielonkawej wodzie, martwej, jak woda akwarjum, w lasach gigantycznych wodorostów, przedpotowych sigilaryj i lian, żyje ryba flądra.
Gdzieś, setki metrów wyżej, w wiecznej, niezmordowanej pogoni pędzą białogrzywe fale, czarnym lemieszem prują na metry w głąb obolałą powierzchnię oceanu kadłuby olbrzymich parowców, w mętnej galarecie wody trzepocą galaretowate ośmiornice, jak chłodny błysk reflektora przecinają głębie sztyletem łuski długie, wyostrzone ciała ryb w niespokojnym pościgu.
Na dole jest cisza, chłodny, twardy piasek, sady drzew bezpłodnych i białawych, jak chmury, oglądane z aeroplanu. Dno jest, jak niebo, jak odbicie nieba w wypukłej, niezmierzonej kropli oceanu, z kosmosem własnych ruchomych morskich gwiazd, zwyrtkich, ogoniastych komet, — chłodny pośmiertny przytułek zabłąkanych, strudzonych wędrowców.
Na dnie żyje ryba flądra. Wziął ktoś rybę, rozciął ją wzdłuż grzbietu przez pół i połowę położył na piasku. Ryba flądra ma jedną tylko stronę — prawą. Lewą jej stroną jest ziemia, dno.
Od nieużywania organu organ zanika. Wszystkie organy flądry z lewej, nie istniejącej strony przeniosły się na prawą. I z prawej strony, jedno obok drugiego, patrzy zawsze wgórę para maleńkich, beznamiętnych oczu.