Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— człowiek, biegnie, nie zatrzyma się, tak zamaszyście nogę zadarł w rozpędzie.
Zczasem wyjaśniło się, że i słowa, i przedmioty — wszystko to tylko pozór. Sedno rzeczy tkwi nie w nich, lecz w kreskach. Coprawda, nie w tych, wypełzających z pod pendzelka, lecz w innych, tajemniczych i niezgłębionych.
Stary kaligraf w długie, wolne godziny oświecał duszę czytaniem świętej księgi przemian „Y-King“. Na skorupie żółwia widnieją wyryte sześćdziesiąt cztery kreski — „kua“ i w nich zawarta została cała zagadka bytu. Odcyfrować jej do końca nie był w stanie ani najmędrszy Fu-hi, ani światły Kon-Fu-tse, ani tysiąc czterystu pięćdziesięciu komentatorów, głowiących się nad nią od wieków. Jakże tu marzyć o przeniknięciu jej biednemu kaligrafowi, co posiadł napamięć wszystkie kombinacje linij, włącznie do tych, które wchodzą w skład świętego wzoru „kua“!
Mały P’an nie zrozumiał z tego wszystkiego literalnie nic, albo raczej zrozumiał to po swojemu. Biegał za miasto łapać żółwie i długo szukał na ich skorupie świętego wzoru. Nie znalazłszy go, rozbił skorupę kamieniem, chcąc zobaczyć, czy nie schowano go czasem wewnątrz. Nie znalazł nic. Najmędrszy Fu-hi okazał się zwykłym oszustem.
Powróciwszy do miasta, P’an nie podzielił się z nauczycielem swojem odkryciem, nie chcąc go martwić. W milczeniu bił się z myślami. Niesposób pozwolić, aby nauczyciel dłużej trwał w błędzie! Długo rozważał sposoby działania i wreszcie znalazł. Kiedy zmęczony upałem nauczyciel chrapał w najlepsze na swem krześle, P’an ostrożnie wyciągnął źródło wszystkich błędów, świętą księgę „Y-King“, i pomknął z nią na wybrzeże. Wypatrzywszy odpowiednią chwile, niepostrzeżenie cisnął ją w rzekę.
Kaligraf, po przebudzeniu, nie znajdując książki, zaniósł się głośnym lamentem. Otoczyli go gapie. Znaleźli się sąsiedzi, którzy widzieli małego P’ana, pędzącego do miasta z książką pod pachą.