Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stości i zabraniające zbiegowisk. Ukazało się zresztą, jak zazwyczaj, poniewczasie, gdyż ulice opustoszały już doszczętnie same. Ostatnich upartych tancerzy, wijących się w konwulsyjnych drgawkach, karetki pogotowia odwiozły do szpitali powszechnych.
Nocne wydania gazet, których nie czytał już nikt, prócz samych kolporterów, notowały za dzień 15 lipca sześćdziesiąt tysięcy wypadków.
Na ulicach panowała pustka i cisza. Auta kursowały prawie wyłącznie z chorągiewkami czerwonego krzyża.
16 lipca na murach Paryża ukazało się drugie orędzie prefektury. Prefektura donosiła, że, celem umiejscowienia wyjątkowo złośliwej epidemji i zapobieżenia rozszerzeniu się jej na całą Francję. Paryż otoczony został w nocy kordonem wojsk. Wszelkie próby wydostania się poza obręb miasta są bezcelowe i karane będą śmiercią. Prefekt wzywał mieszkańców do spokoju i rozwagi, oraz do nieopuszczania mieszkań.
Dzień przyszedł blady, chwiejny i skwarny. Sklepów nie otwierano. Na jezdniach, jak zastygłe w rozsypce, widniały nieruchome krzesła kawiarń.
Tanie papierowe lampjony kołysały się nad bezludnemi ulicami, jak bańki nad stężałą topielą. Połowa gazet nie wyszła.
Radiostacja donosiła, że do południa zanotowano sto sześćdziesiąt tysięcy śmiertelnych wypadków. Wszystkie ambulanse miejskie, oraz samochody urzędowe, obrócone na karetki pogotowia, nie mogły nadążyć na miejsca wypadków. Szereg instytucyj publicznych zamieniano pośpiesznie na szpitale. Przewidywano przymusową rekwizycję prywatnych aut po garażach dla usług czerwonego krzyża.
O godzinie szóstej wieczorem stacja Eiffla podała wiadomości polityczne.
Spędzający swe wakacje nad morzem prezydent republiki przybył do Lionu, dokąd zawezwano niezwłocznie przez