Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ścią, dał ci sto oczek for. Wiem, że jest niewinny, że go oczernili, a ty i tobie podobni, w imię suchej formuły partyjnej ustawy, nie zastanawiając się, pośpieszyliście się pogrzebać żywego człowieka, który jest lepszy i szlachetniejszy od was, i którego ja kocham. Teraz wiem, że go kocham. I więcej nie jestem dla ciebie żoną. Skończone.
Synicyn wziął ze stołu tiubetejkę i powoli poszedł ku drzwiom.
— Wychodzisz? Na noc? Dokąd?
— Pójdę na kotlinę.
— Na kotlinę? — Walentyna spojrzała na niego uważnie. — Słuchaj, wysadzają tam skałę, może zajść nieszczęśliwy wypadek. Chcesz...
— W nocy nie wysadzają, zresztą i dynamitu niema, wyczerpał się cały. Pójdę poprostu, popatrzę, jak pracuje nocna zmiana.
— A-a... No, idź...