Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

działam, gdzie się znajduję, w jakiej właściwie dzielnicy miasta.
Powiedziałam kuzynkom, że wygrałam na wojennej pożyczce trzysta rubli. Czwartego dnia jechałam już w karecie moich kuzynek na bal.
Do końca karnawału pozostawały jeszcze cztery bale. Nie miałam prawa tracić ani jednej godziny. Na pierwszym już balu zwrócił na mnie uwagę młody Roztowcew, który przez całą noc nie dał mi z kim innym tańczyć. Skoncentrowałam na nim cały ogień, i nazajutrz był we mnie zakochany po uszy. Następnego dnia dowiedziałam się od kuzynek, że sprzedano mu niedawno z licytacji majątek, został goły i oprócz długów, ma w Petersburgu żonę, z którą nie żyje. Gryzłam sobie palce w bezsilnej złości. Zaprzysięgłam sobie nie zwracać uwagi na mężczyzn poniżej lat pięćdziesięciu. Przepytałam szczegółowo kuzynki o wszystkich obecnych na tym balu i zatrzymałam swój wybór na pewnym pułkowniku lat pięćdziesięciu, którego już-już mieli awansować na generała. Miał fory u dworu i władał wielkiemi dobrami.
Na następnym balu nie tańczyłam już więcej i całą noc przesiedziałam przy bufecie z pułkownikiem, który rzucił grę w bridge‘a. Pułkownikowi mówiłam, że nie znoszę młokosów i że mężczyźni poniżej pięćdziesiątki nie istnieją dla mnie. (Po moim pierwszym staruszku sam widok siwizny wzbudzał we mnie wstręt).
Pułkownik przez całą noc po kawaleryjsku wypinał naprzód pierś, gładził wąsy i popisywał się fajerwerkiem swego żołnierskiego dowcipu. Nazajutrz