Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ależ ani on, ani ona nie mówią, zdaje się, po angielsku. Jakiż więc może być ich wpływ?
— Dla madame Niemirowskiej, nie przedstawia to w jej dziedzinie żadnych przeszkód... Damę tę, która kompromituje tylko naszych inżynierów, nie przeszkadzałoby wogóle usunąć z budowy.
— Zdaje mi się, wyolbrzymia pani cokolwiek niebezpieczeństwo tego wpływu. Osobisty wpływ fizyczny Niemirowskiej na Clarka, aczkolwiek pozbawiony politycznego podłoża, niepokoi panią, zdaje się, znacznie więcej, niż moralny wpływ otoczenia jej męża.
— Przepraszam za wyrażenie, ale mówi pani świństwa.
— Oto już obraziła się pani! A gdzie podstawa?
— Pani, widocznie, postawiła sobie za cel wypróbować moją wytrzymałość i zdecydowała sprowokować mnie najbardziej głupiemi i obrażającemi przypuszczeniami.
— Co tu jest głupiego i obrażającego? Rzecz zupełnia kobieca, normalna. A może w liczbie pani zasad, mieści się też zasada rezygnowania z normalnych kobiecych namiętności?
— W takiem pojęciu, jak pani to ujmuje, — oczywista.
— A jak pani to rozumie?
— Wyda się to pani nudnem i nieciekawem.
— Nietylko mnie, kochana wszechwiedząca towarzyszko, nietylko mnie! Mister Clarkowi, oczywiście również, jeśli Niemirowska bez zasad, zdążyła już tam wywalczyć sobie taki wpływ. Mężczyźni nie