Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

będziesz, bachorów narobisz i zemrzesz pod swym dachem, a nie pod cudzym.
Popracowałem w kołchozie rok, druga zima nadeszła... Tu mnie już tęsknota zwyciężyła. Nie, myślę sobie, Klimentyj, zagryzie cię chandra. I ile to jeszcze gubernji zostało, gdzie noga twa nie postała! Budowa idzie niesłychana, po całym kraju domy budują, a tyś pod pierzynę zalazł i siekierę swą za przepierzeniu schował. Dla burżujów, dla kułaków budowałeś, a sowiecką władzę dla kogoś zostawił? Czy to dzisiejsi cieśle umieją domy budować? Chlewy im budować, nie domy. A ty, Klimentyj, specjalista wykwalifikowany, w kołchozie się schowałeś, i dzieciaki płodzisz!
Dowiedziałem się od jednego przejeżdżającego cieśli, że w Azji domy i zimą budują. Tu już nie wytrzymałem. W nocy zza przepierzenia siekierę wyciągnąłem wyczyściłem i wyszedłem pocichutku z domu, słowa nikomu nie powiedziałem. Babskich łez gorzej ognia się boję.
Po drodze dogoniłem przejeżdżającego cieślę. „Ty, mówię, napewno wiesz, że w Azji okrągły rok domy budują?“ — A jakżeż, jeich kalindarz urządzony po iinemu. Zimy u nich nima“. — „O cieśli Klimentym słyszałeś? On sam. Jedziem razem do Azji“.
Tak tu przyjechałem. Kraj u was niczego, klasa. Dobrego cieślę szanują i zarobek wobec naszego nawet ogromny. Tylko cholera, siądziesz tak wieczorkiem, słoneczko zajdzie, iść nima dokąd, chyba co wypić, tu i chandra szczypać cię zacznie. Babę zo-